Dzień jedenasty
St. Daniele - Mestre - Wenecja (13.08.2007)
(t= 6.34 h śr.= 18.9 km/h dyst.= 122 km)
Nocleg przebiegł spokojnie choć lało. Nie boję się jednak o namiot. W nocy cały obeszły ślimaki. Droga jest równa jak stół. Jedzie się dobrze. Niestety od miejscowości Ceggia jedzie samochód za samochodem. Są co prawda ścieżki rowerowe ale bardzo krótkie i głównie w większych miejscowościach. Nigdy nie wiadomo gdzie zaprowadzą. Nie tak jak w Austrii. Więc z nich nie korzystam. Upał robi się niemożliwy. Ruch samochodów jest nieprzerwany. Brakuje pobocza. Co kilka kilometrów staję w zatoczkach autobusowych by odpocząć psychicznie od tego ruchu. Chociaż nie jadą ciężarówki, bo mają zakaz. Ale wystarczą osobowe.
Nic złego mi się jednak nie stało. Laguny weneckiej nie widać. Krótko przed Mestre spotkałem miejscowego jadącego na rowerze za którym kawałek jechałem. Mówił, że tutaj jest zawsze taki ruch. Ale drugi z celów (pierwszym było sanktuarium w Mariazell) - Wenecja, jest już niedaleko. Zajeżdżam na kemping „Venezia" w Mestre. Cena 16 € za osobę. Można płacić kartą. Do kosztów należy doliczyć bilet na autobus na przejazd do Wenecji (1 jeden przystanek) w dwie strony tj. 2 €. Położenie kempingu jest bardzo dobre dlatego pełno tutaj turystów. Mogę wziąć prysznic i zrobić pranie. A jutro szaleństwo zwiedzania Wenecji.