Dzień dwunasty
Wenecja - Adria - Mesola - Lido di Volano (16.08.2007)
(t= 6.30 h śr.= 16.9 km/h dyst.= 107 km)
Moimi sąsiadami są członkowie miłej rodziny francuskiej, z którą sobie trochę po angielsku porozmawiałem. Chciałem zostać w Wenecji jeden dzień ale obliczyłem, że na dojazd do Rzymu potrzebuję 6 dni a mam ich 10. Zostałem więc jeden dzień dłużej. Opiszę tu krótko ten czas. Rower zostawiłem na kempingu. Pierwszego dnia byłem raczej z dala od szlaków turystycznych. Zwiedzałem południową część miasta. Woda jest ogólnie dostępna w studzienkach. Zakupy robiłem w sklepie dla miejscowych i w supermarkecie. Ogólnie jest drogo.
Trafiłem na promocję w sklepie w związku z uroczystością Wniebowzięcia NMP (bardzo ważnego we Włoszech) i mogłem się do syta najeść i napić wina czy też coli. Drugiego dnia zakupiłem bilet 12 h na przejazdy vaporette (autobusy wodne) i przede wszystkim pływałem. Także na wyspy. Obrazuje to relacja zdjęciowa. Tutaj wszystko związane jest z wodą, bo to przecież wyspa chociaż połączona mostem z lądem.
Po szaleństwie dwudniowego zwiedzania Wenecji bardzo czuję łydki. Ale trzeba już ruszać, chociaż można by jeszcze trochę pooglądać. Panuje upał. Temperatura przekracza 40 °C. Rano były 23 °C. Wyruszam o godzinie 8.00. W Mestre skręcam na Ravennę. Trzeba uważać by nie wjechać na autostradę. Ruch jest niesamowity. Pobocze małe. To jest przecież droga nadmorska, a teraz kto może to jedzie nad morze (mare). Do 10.00 przejechałem 36 km.
Jedzie mi się ciężko ze względu na upał. Po dwunastej szukam jakiegoś ocienionego miejsca ale przez wiele kilometrów niczego takiego nie ma. Udało się przy wysokiej kukurydzy. Później zatrzymuję się przy winnicy by zrobić zdjęcia i posmakować winnego grona. Jest bardzo smaczne. Ani za słodkie ani za gorzkie. Rozkładam się w jego cieniu. Odpoczywam ok. 2.5 h. Upał straszny. Ruszam na Passo i odbijam na Adrię. Jest tu mniejszy ruch. Kiedy zatrzymuję się na chwilę przejeżdża koło mnie jakiś sakwiarz i spytał się czy wszystko w porządku i pojechał dalej. To są miłe gesty.
Przed upałem chronię się pod mostem. Miejscowy skierował mnie na Mesolę. Piękna i spokojna trasa. Biegnie wzdłuż rzeczki. Jeden minus to to, że bardzo wieje. Zakupy robię w Bosco Mesola tuż przed zamknięciem (g. 19.00). Chciałem dojechać do kempingu o którym informacje widziałem na tablicach, ale robi się już ciemno. Po drodze znajduję bardzo dobre miejsce przy kanale. Nade mną jezdnia, pode mną słona woda.