Dzień piętnasty
Fano - Ancona - Loretto (19.08.2007)
(t= 5.40 h śr.= 14.6 km/h dyst.= 78 km)
Pobudka o g. 6.00 żebym mógł zdążyć na Mszę św. Po niej proboszcz zaprasza mnie na kawę do przy parafialnej kawiarenki. Dziękuję mu za gościnę i ruszam w drogę. Jest już prawie dziesiąta. Upał jest od samego rana. Nie będzie dzisiaj łatwo. Jadę dalej wzdłuż wybrzeża. Myślałem, że się wykąpię ale nic z tego nie wyszło. Czas ubywał a kilometrów nie za bardzo. Dzisiaj czeka mnie kolejny cel wyprawy - sanktuarium w Loretto. Przede mną rozpościera się piękna panorama Ancony.
Jest niedziela ale robię zakupy w otwartym hipermarkecie. Normalnie nie kupuję w niedzielę. Znajduję trochę schronienia w cieniu sklepu. Ale upał jest nieznośny. Na ulicach kompletne pustki. Sama miejscowość jest bardzo pagórkowata i muszę dużo iść. Poza miastem mijam tor wyścigowy. Teren jest bardzo górzysty ale Loretto jest niedaleko.
Jadę bocznymi drogami. Obiad jem w McDonaldzie. Loretto jest widoczne z daleka, jako że położone jest na wzgórzu. Przed samym miastem rozmawiam ze starszym panem. Sanktuarium znajduje się na niemałym wzniesieniu pod które muszę podejść. Kiedy wszedłem na jego teren to pomyślałem, że już nigdzie więcej nie muszę dojeżdżać a wyprawa i tak będzie bardzo udana. Robię kilka zdjęć przed sanktuarium i wyruszam w poszukiwaniu noclegu i polskiego księdza franciszkanina, który tutaj pracuje, żebym mógł się wyspowiadać. Ten niestety gdzieś wyjechał. Ze spowiedzi więc nici.
Klerycy franciszkańscy z Polski w zakrystii mówią mi o polskich siostrach, które prowadzą dom pielgrzyma. W Loretto jest dużo pielgrzymów ponieważ jest kolejny zjazd organizacji wolontariuszy zajmującej się chorymi - U.N.I.T.A.L.S.I.. U sióstr bez problemu znajduję nocleg. Dostaję kolację i poznaję dwie dziewczyny z Polski: Monikę i Martę, które podróżują po Włoszech autostopem. Z nimi wybieram się na wieczorne obejście sanktuarium. Trafiamy na niesamowity pokaz fajerwerków UNITALSÓW. Później idziemy do bazyliki gdzie znajduje się domek św. Rodziny z Nazaretu. Piękne to miejsce. Po modlitwie rozmawiamy trochę i przewidujemy spotkanie w Asyżu za dwa dni. Rozmawiamy także z siostrami Nazaretankami które prowadzą ten dom i opiekują się niedalekim polskim cmentarzem wojennym. Rozmowy przedłużają się, ale trzeba iść spać.