Dzień piętnasty
Józefów - Tarnogród - Leżajsk - Zielonka (15.07.2008)
(dyst.= ok. 115 km)
Od samego rana pada. Próbuję przeczekać deszcz. Wyruszam w końcu o g. 11.45 bo dalej nie ma co czekać. W namiocie jest temperatura 18 °C, na zewnątrz zaś 16 °C. W drodze zatrzymuję się przy cmentarzu wojennym. Kiedy robię zdjęcia to wolno jadąc obserwuje mnie policja. Muszę wyglądać bardzo podejrzanie. Do Aleksandrowa dojechałem po 1 h jazdy z 5 min. przerwą. Bardzo ładna i zadbana miejscowość ale wyjątkowo długa. Jechałem przez nią ponad 0,5 h. W sklepie, gdzie robię zakupy, zbiera się chyba całe meliniarstwo z okolicy. Biedne ekspedientki.
O g. 14.00 przestaje padać. W Nowym Majdanie skręcam na Tarnogród. Ruch jest bardzo duży. Dopiera teraz zauważyłem, że wybrałem trasę Lublin - Przemyśl. Droga biegnie zauważalnie w dół. W Tarnogrodzie odbijam na Krzeszów. Od razu zrobiło się spokojniej. Podziwiam piękne krajobrazy. O g. 16.00 wychodzi nawet słońce. Jest 19 °C. Skręcam na Leżajsk. Nawierzchnia w dużej części jest nowa. Za to stare fragmenty są do niczego. W Leżajsku jest tylko czas na to, by szukać klasztoru i i pędzić na Mszę św. Jestem o g. 17.55 przed zakrystią. Msza św. jest o g. 18.00. Pokazuję dokumenty kapłańskie, bo po stroju trudno mnie rozpoznać.
Po Mszy św. robię kilka zdjęć klasztoru. Zakonnik z którym rozmawiam nie wierzy, że dojadę na czas do Gródka. Mówi, że stąd pochodzi i wie że zaczynają się górskie premie. Mam zaproszenie na kolację, ale dziękuję bo trzeba jechać dalej. Cel to Sokołów Małopolski. Niestety nie znalazłem tutaj noclegu, a zrobiło się już ciemno. Jest g. 20.20. Najbliższy motel jest za około 17 km. Postanawiam tam jechać. Kiedy robi mi się zimno staję w Zielonce by założyć kurtkę. Akurat z domu wyszedł mieszkaniec wioski i pytam się go czy nie ma tu jakiejś możliwości noclegu. Po chwili zastanowienia wpuszcza mnie do domu zmarłej babci. Widać jej duch zadziałał. Sądząc po obrazach to była bardzo pobożna.
W domu nie ma bieżącej wody, ale napełniam bidony u tego gospodarza. Biorę prysznic z bidonu. Jeden litr wody to aż zanadto. Po dojściu do wprawy prawie nie wiadomo co robić z taką dużą ilością wody. W domu rozkładam jeszcze mokry namiot i pokrowiec na rower. Mam własne łóżko. Pan Bóg przewidzi.