Dzień czternasty
Szczecin - Pilchowo - Ahlbeck - Bellin - Ueckermünde - Mönkebude - Kamp (20.07.2009)
(t= 7,05 h śr.= 13,8 km/h dyst.= 98 km)
Pobudka o g. 6.25. Odprawiam Mszę św. o g. 7.00. Na śniadaniu i kawie jestem z salezjanami. Pytam się o wyjazd ze Szczecina, ale droga jest dosyć prosta. Jadę na Pilichowo. Jest ścieżka rowerowa. Rano jest słońce, ale wieje zimny wiatr. Robię zakupy na rynku i kupuję euro potrzebne mi w Niemczech. Spotykam kolejnych podróżników. Jeden wybiera się ze Szczecina do Zakopanego. Wyraźnie odczuwam wczorajszy dzień. Jadę wolno oszczędzając siły. Wykonuję telefon do domu. Zastanawiam się czy przy mojej dzisiejszej kondycji jechać przez Niemcy. Dokonałem pewnego wyczynu, a mianowicie mogę powiedzieć, że przejechałem rowerem cały Szczecin - 40 km. Muszę odpocząć po 15 km jazdy.
Dzisiaj nie mam sił i motywacji. Chce mi się spać. Kiedy się położyłem podjeżdża do mnie rowerzysta z Polic i chwilę rozmawiamy o jego wyprawach rowerowych po Polsce i Europie. Zaproponował, że może mi towarzyszyć do Niemiec. Przystaję na to. Niestety nie wziął ze sobą map wspólnie wydanych przez Powiat Policki i stronę niemiecką. Jedziemy i rozmawiamy. Mój towarzysz pochodzi z Bydgoszczy tak jak i ja. Zaczyna padać i proponuję by się schować. Pod daszkiem spotykamy jego kolegę. Zaraz pyta się czy ma mapę. Okazuje się że ma i tak mam mapy. Bez nich nie dał bym sobie rady. Teraz jedziemy w trójkę. Mijamy granicę z Niemcami. Leśna droga rowerowa jest w bardzo dobrym stanie. Ja nadaję wolne tempo. Na liczniku mam 40 km. Rozstajemy się w Ludwigshof.
Jeszcze bardziej zwalniam. Bez nich pewnie bym zrezygnował. Mijam wioski z domami krytymi strzechą ale nowe. Czysto i cicho. Kieruję się na Warsin drogą asfaltową. Do Ahlbeck jechałem lasem. Mijam miejscowość wczasową nad Zalewem Szczecińskim. Mocno wieje. W Ueckermünde łapie mnie burza z piorunami. Udaje mi się schować w supermarkecie. Jadę i za chwilę znów leje. Wkrótce wychodzi słońce. Ścieżka rowerowa robi się trudna do przejechania. Prowadzi krętą drogą wśród drzew. Następnie są bloki betonowe. Przy moim zmęczeniu jest bardzo trudno. Jednak widoki są piękne. Jadę wzdłuż rzeki Rosenhager Beck. Chwyta mnie kolejna gwałtowna burza. Chronię się na wieży widokowej. Z niej widzę wspaniałą tęczę.
Jest niełatwo jechać ale warto było. Taki też jest mój wniosek. Jeżeli wybiera się to co trudne to jest się bardziej zadowolonym. Kieruję się do Kamp w nadziei znalezienia noclegu. Próbowali pomóc mi Niemcy. Ale nic z tego nie wyszło. Zobaczyłem tylko zabytkowy most zwodzony. Do Anklam nie dojadę więc szukam noclegu na dziko. Udaje mi się to na wale przeciwpowodziowym po zjechaniu ze ścieżki. Jest spokojnie i cicho.