Dzień siedemnasty
Castelraimondo - Pioraco - przełęcz Passo Cornello - Foligno - Asyż (21.08.2007)
(t= 7.13 h śr.= 13 km/h dyst.= 90 km)
Rano budzę się o g. 7.00 by zdążyć na Mszę św. Kiedy dojeżdżam okazuje się, że jest o g. 8.30. Mam więc spokojny czas na modlitwę brewiarzową w kościele. Przed Mszą św. ks. proboszcz z grupą wiernych odmawia różaniec. Koncelebruję z proboszczem, który na Mszy opowiada krótko o mojej pielgrzymce. Wzmocniony duchowo ruszam dalej.
Droga początkowo jest dość łatwa. Później to wspinaczka do bardzo ładnej miejscowości Pioraco. W zasadzie całą drogę mogę jechać. To jednak nie Alpy. Bardziej kontempluję drogę niż robię jakiś wyścig ponieważ mam dużo czasu jeśli chodzi o Rzym. Ogranicza mnie nocleg w Rzymie, wcześniej załatwiony, od 25.08. i wylot samolotu 29.08 o g. 16.00.
Biegnie tu szlak górski. Jest nawet ścieżka obok tunelu obok tunelu z której chętnie korzystam. Niektóre domy w Pioraco są zbudowane w skale. Ładne kościółki. Jakaś pani mówi mi o rewelacyjnym widoku, jeśli wejdę na górę szlaku. Uprzejmie dziękuję. No albo Asyż albo widok. Przejeżdżam przez przełęcz Passo Cornello 818 m npm.
Później droga idzie ostro w dół i robi się płasko. Wjeżdżam na SS3 mimo, że jest zakaz dla rowerów i tak mówi sprzedawca na stacji benzynowej. Ale wystarczy skierować się na następny wjazd w kierunku Nocera statio i zakazu już nie ma. Mijam stojących carrabinieri i nic się nie dzieje. Można więc jechać.
Droga biegnie płasko, ale po wielu mostach. Tych mostów jest naprawdę dużo. A niektóre mają nawet 1 km długości. Mają one poprzeczki asfaltowe i ciągle się na nich podskakuje. Drogi włoskie nie są najlepsze, chyba że jest to autostrada. W Foligno jadę kawałkiem autostrady. Nie mogłem się już cofnąć. Był to jeden z najszybciej przejechanych fragmentów drogi w moim życiu. Kierowcy na mnie trąbili, a jak tak jechałem ok. 1 km do najbliższego zjazdu.
Miałem później problem ze znalezieniem drogi do Asyżu, ale spotkana kobieta wskazuje mi kierunek który biegnie wzdłuż autostrady raz z jednej raz z drugiej jej strony. Drogowskazy raczej są. Warto jednak popytać, ponieważ można trochę nadrobić drogi. Robię krótki postój przed supermarketem w Foligno. W mijanym hipermarkecie korzystam z toalety i dalej w drogę. Dojeżdżam do bazyliki w Rivotorto i zwiedzam ją tuż przed zamknięciem.
Dalej to już Santa Maria de Angeli. To jest główne miejsce noclegowe dla pielgrzymów przyjeżdżających do Asyżu. Próbuję wjechać do Asyżu, ale jest mocno pod górkę. Jem więc kolację, odmawiam brewiarz póki jeszcze jest jasno i ruszam w poszukiwaniu noclegu. Wstępnie może być boisko w samym Asyżu. Kiedy jest już ciemno spotykam Martę i Monikę znane mi z Loretto.
Świat jest mały. Jest już po g. 20.00. Mówią mi, że myślały o mnie i znalazły dla mnie nocleg. Udajemy się tam, ale takie luksusy to nie dla mnie i mnie nie przyjmują. Wyglądałem zbyt podejrzanie. Zostawiam dziewczyny i udaję się na wcześniej upatrzone boisko obok głównego deptaku do bazyliki św. Franciszka. Śpię więc w samym Asyżu i mam piękny widok na bazylikę.