Dzień dziesiąty
Kuriany - Narew - Białowieża - Hajnówka(10.07.2008)
(t= 6.40 h śr.= 16.8 km/h dyst.= 108 km)
Pobudkę mam o 7.30. Modlę się, jem śniadanie i pakowanie. Wyjeżdżam o g. 9.30. Temperatura jakieś 22 °C. Najpierw dalej jadę 19 - nastką (około 8 km) do Zabłudowa. Tutaj obok siebie znajduje się kościół i cerkiew. Różnica jest taka, że kościół jest otwarty a cerkiew zamknięta. Tak zresztą jest najczęściej. W Trześciance spotykam księdza prawosławnego, który sam proponuje mi otwarcie cerkwi. Mówi, że przed chwilą byli tutaj Szwajcarzy. Cała wioska, z wyjątkiem jednej pary mieszanej, to wyznawcy prawosławia (220 osób). W sklepie spożywczym robię zakupy i spożywam lekki posiłek.
W Narwi kościół i cerkiew także są położone obok siebie. W kościele sprzątają panie. Chwilę z nimi rozmawiam. Na zewnątrz robotnik, który wziął mnie za Francuza, chciał mieć zdjęcie. Później wytłumaczył mi gdzie co jest ciekawego. Po drodze mijam starszą panią, która jak sama mówi, jedzie sobie "pomalutku" na rowerze. W Dubinach oglądam cerkiew i drewnianą zabudowę miejscowości. Dojeżdżam do Hajnówki o g. 15.30. Postanawiam szukać noclegu i bez bagażu jechać do Białowieży. Pytam się o taką możliwość w informacji turystycznej. Blisko tego miejsca jest "Przyjazny Dom" na ul Bocznej u p. Krystyny. Cena 35 zł za sam nocleg. Zostawiam tam co niepotrzebne i jadę do Białowieży. To jest odległość ok. 21 km. Po drodze zajechałem do pokazowego rezerwatu żubrów. Na Mszy św. jestem o g. 18.00 w Białowieży.
Zwiedzam park i dawny dworek carski. Na obiadokolację pojechałem do baru. Zamawiam schabowy, frytki i surówkę oraz herbatę. Tam poznaję miłą rodzinkę z Warszawy, która przyjechała tu na kilka dni. Robi się ciemno i trzeba wracać. Jadę bardzo szybko - wiadomo bez bagażu. Później biorę prysznic, modlitwa i spać.