Dzień jedenasty
Hajnówka - Kleszczele - Grabarka - Stare Buczyce (11.07.2008)
(t= 6.31 h śr.= 15.5 km/h dyst.= 101.5 km)
Budzę się o g. 7.20. Ponieważ chciałem wyruszyć wcześniej to chyba dlatego wyjeżdżam dopiero o g. 10.00. Jest gorąco od samego rana. Temperatura nawet 31 °C. Wyjeżdżając z Hajnówki na Kleszczele zobaczyłem otwartą, bo remontowaną cerkiew. Dzięki temu bez problemów mogłem tam wejść. W Dubiczach Cerkiewnych główną atrakcją jest cerkiew. Tam znajduje się też schronisko młodzieżowe. Po drodze spotykam Zdzisława z Katowic, który przemierza trasę w odwrotnym kierunku niż ja. Chwilę z nim rozmawiam. Droga jest płaska. Dopiero po 40 km jest trochę z górki.
Od Mielnika droga jest bardzo pagórkowata. Widać że jest to miejscowość wypoczynkowa. Na Świętą Górę Grabarkę - sanktuarium prawosławne - dojechałem o g. 16.40. Muszę się spieszyć, ponieważ wstęp na zwiedzanie świątyni jest do g. 17.00. Ale dzięki temu uczestniczę w modlitwie sióstr. Jest tam też cudowne źródełko z bardzo dobra wodą. Docieram do przeprawy promowej w Niemirowie. Pracuje tam miły i rozmowny promowy. Nie wie jednak gdzie jest Wielkopolska. Zresztą nie on jeden. Koszt przeprawy to 5 zł. Dalej jadę wzdłuż Bugu. Jakiś fragment nawet bezpośrednio. Kierowcy trąbią z sympatii.
Na kolację jem pastę rybną kupioną jeszcze w Hajnówce. Dzisiaj jest piątek. Ostatnie kilometry jadę z mężczyzną, który teraz mieszka w Szczecinie. Opowiada mi o dawnych posiadłościach Bublów - m.in. kandydata na prezydenta. Przejechałem już 100 km i nie chce mi się jechać dalej, chociaż Janów Podlaski jest blisko. Zajeżdżam do gospodarstwa agroturystycznego w Starych Buczycach. Okazuje się, że tutaj przez dwa dni mieszkał spotkany dzisiaj przeze mnie Zdzisław z Katowic. Mam nawet ten sam pokój. Jak mówi gospodarz - "pokój rowerzystów". Nocleg kosztuje 20 zł. Jest bardzo przytulnie. Mam także telewizor.