Dzień czwarty
Wieluń - Działoszyn - Częstochowa (5.07.2006)
(t= 4.13 h śr.= 15.1 km/h dyst.= 64 km)
Rano wspólne modlitwy i śniadanie. Trzeba jednak ruszać. Temperatura sięga 42 °C. Ciśnienie gwałtownie spadło. Tak, że jest poza skalą na moim zegarku z tą funkcją. To objawiło się u mnie w dużym osłabieniu. Zaczęły się jednak pojawiać chmury i zbawienny cień. Mijam Działoszyn i tzw. Przeprośną Górkę czyli miejsce gdzie pielgrzymi zdążający do Częstochowy przepraszają się za wszystkie przewinienia względem siebie.
W Częstochowie spotykam siostrę Justynę, którą znam z Wrześni. To kolejne piękne spotkanie. Na Jasnej Górze widać już pielgrzymki. Nocleg mam w hospicjum dla księży. Rozmawiam z klerykami paulińskimi, którzy przyjechali tutaj do pomocy. To był dzień kryzysowy. Ledwo dojechałem. Ale jestem.