Dzień pierwszy
Bydgoszcz - Tleń - Osie - Pelplin (16.08.2009)
(t= 7,26 h śr.= 18,1 km/h dyst.= 135 km)
O g. 6.30 odprawiam niedzielną Mszę św. w swojej parafii w Bydgoszczy tj. Matki Boskiej Nieustającej Pomocy. Szybko jem śniadanie. Kilka kanapek, przygotowanych przez gospodynię, biorę na drogę. Tak przygotowany ruszam o g. 8.00. Jadę przez Myślęcinek - miejsce relaksu dla Bydgoszczan. Dalej Żołędowo i Pruszcz Pomorski. O g. 11.00 zrobiłem 50 km. Jest po prostu upał. W cieniu jest 31 °C. Muszę dużo pić. Jadę nad jezioro do Tlenia, żeby się wykąpać. Jestem tam o g. 13.00. W największy upał. Pobyt z orzeźwiającą kąpielą zajmuje mi 1h.
Jest spory ruch samochodów. Jadę przez Osie. I to jest najdalszy punkt trasy jaki znałem z wcześniejszych wyjazdów. I zaraz niespodzianka. Przede mną albo bruk albo dukt leśny. Wybieram to drugie. Droga nie jest zła i do tego w cieniu. Mijam Przewodnik. W Osieku wjeżdżam na chwilę na plażę. Jem tam posiłek podobnie jak w Tleniu. Mimowolnie słyszałem rozmowę o księżach jak to chodzą do burdelów. Ja nie chodzę. Mijam Głuche, następną miejscowość wypoczynkową. Jestem na terenie Borów Tucholskich, największego zwartego obszaru leśnego w Polsce. W Skórczu zwiedzam krótko zabudowę urbanistyczną.
Cały czas piję. W sumie będzie tego ok. 5 litrów. O g. 19.00 jestem w Pelplinie po przejechaniu 135 km. To jest mój rekord z bagażem na rowerze. Nocleg miałem już wcześniej umówiony telefonicznie. Dostaję piękny pokój gościnny. Jem kolację. Biorę prysznic. Rozmawiam z siostrą miłosierdzia św. Wincentego a Paulo i klerykiem. Obmyślam plan na jutro i czas na spoczynek.