Dzień drugi
Pelplin - Gniew - Tczew - Żuławy Wiślane - Gdańsk (17.08.2009)
(t= 7,29 h śr.= 15,6 km/h dyst.= 117 km)
Budzę się o g. 6.15 i idę na Mszę św. do katedry na g. 7.00. Później mam sesję zdjęciową w kościele. Dzięki uprzejmości kościelnego mam włączone światła. Dostaję również folder. Śniadanie w seminarium jest bardzo obfite. Robię sobie kilka kanapek na drogę. Wyruszam z gościnnego Pelplina o g. 9.00. Dzisiaj chciałbym pojechać trasą przez Gniew, Sztum, Malbork i do Gdańska, gdzie mam nocleg i salezjanów. Trasa okrężna, ale jest tylko 60 km do Oruni. Trasa jest bardzo spokojna, ponieważ otwarto inny dojazd do krajówki.
W Gniewie jestem o g. 10.00. Jestem tutaj pierwszy raz, chociaż jest blisko do Bydgoszczy skąd pochodzę. Robię objazd miasta. Warto tutaj wjechać. Kieruję się na przeprawę promową przez Wisłę. Z tej strony jest ładna panorama miasta. Niestety prom jest nieczynny ze względu na zbyt niski poziom wody. Trzeba zmienić plany, ponieważ najbliższy most jest w Tczewie. Postanawiam jechać krajówką na Gdańsk, żeby już nie nadrabiać drogi. Po 24 km dojeżdżam do Tczewa. Ze względu na 750 lecie miasta w 2010 roku wiele się tutaj dzieje. Powstał pasaż nad Wisła ze ścieżką rowerową, plac zabaw dla dzieci, pomost.
W Tczewie jest bardzo ciekawy most potocznie nazywany Mostami Lisewskimi, bo jest ich faktycznie dwa. Zbudowany w latach 1850-1858 i 1888-1890 w ciągu magistrali kolejowej Berlin - Królewiec. Przechodzę pod mostem i zaraz za nim podchodzę do góry. Jadę wzdłuż torów i, zgodnie ze wskazówkami miejscowych, skręcam w pierwszy wyjazd. Kieruję się tak na Koźliny. Dzisiaj jest zimny wiatr. Chociaż temp. ok. 27 °C.
Jestem na Żuławach Wiślanych. Mijam odnowione kościoły z XIV w. W Grabinach - Zameczek oglądam zamek. Mijam kanały. Jadę wzdłuż Motławy szlakiem rowerowym. Sporo tutaj śladów po mennonitach. Płasko jak stół. Skręcam na Bogatkę. Kieruję się na Sobieszewo czyli Mierzeję Wiślaną. Przejeżdżam most pontonowy. Chce jechać szlakiem Wincentego Pola. W pewnym momencie koniec!? Nie ma co trzeba wracać. Mój cel to Gdańsk - Orunia. Chciałem jechać na Stogi, by zobaczyć zachód słońca. Przejechałem nawet nowy most, na którym szaleli motocykliści. I jak się okazało rowerzyści nie mogą jechać. Ale było już zbyt późno i zawróciłem. Przez Stare Miasto dojeżdżam do salezjanów o g. 20.35. Przyjechał znajomy ksiądz proboszcz i wraz z innymi salezjanami siedzimy przy rybie wędzonej i piwie.