Dzień dziewiętnasty
Foligno - przełęcz - Della Somma - Terni (23.08.2007)
(t= 4.54 h śr.= 14.5 km/h dyst.= 68 km)
Rano słyszę jakieś głosy. To są Włosi którzy robią ranne przebieżki obok mojego namiotu. Ale nikt nie robi żadnego problemu. Spokojnie się więc pakuję. Zaraz chwyta mnie deszcz. Chowam się pod mostem i odmawiam brewiarz. W dzień widać trochę więcej i w miarę łatwo trafiam na wyjazd na Terni. Wcześniej zwiedzam trochę miasto i zajeżdżam do Lidla na zakupy.
Kupiłem jakąś słoną bułkę a myślałem, że to jest pączek o które we Włoszech wcale nie jest tak łatwo. Droga jest płaska. Niestety jest deszczowo. Momentami pada bardzo mocno. Na stacji benzynowej dokonuję toalety porannej. Mijam park - restaurację z kaczuszkami. Zaczyna bardzo mocno wiać. To jest po prostu wichura. W pewnym momencie robi się bardzo ciemno i następuje urwanie chmury, To są po prostu góry i pogoda jest zmienna. Raz już napotkałem na takie zjawisko i dlatego szybko się schowałem. Moment i znowu było jasno i bez deszczu.
Przejeżdżam przez następną przełęcz - Della Somma 649 m npm. Nie spieszę się za bardzo. Mam jeszcze dużo czasu. Dojeżdżam po deszczowym dniu do Terni. Jest to dosyć duże miasto. Próbuję pytać się o nocleg na terenie włoskiej parafii. Tam dowiaduję się o polskim kapucynie pracującym w innej parafii. Udaję się tam, ale jest on w tym czasie w Polsce?!
Nie mając innej perspektywy, a znowu szybko zrobiło się ciemno, rozkładam się bez namiotu na macie z tyłu plebani pod daszkiem. Jest tam woda i mogę się umyć. Obok mnie jest blok mieszkalny i domy.