Rignano - Rzym (25.08.2007)
(t= 3.20 h śr.= 16 km/h dyst.= 51 km)
To już ostatni dzień podróży do Rzymu. Zbieram sobie trochę orzechów laskowych. Wypijam plussz magnez + wapń, jak wiele razy dotychczas, i po modlitwie ruszam w drogę. Jest bardzo gorąco. Powyżej 40 °C. Teren jest pagórkowaty. Ruch coraz większy. Mijam tor wyścigowy. Zakupy robię po drodze w supermarkecie. Dojeżdżam do tablicy z napisem Rzym.
Jestem u celu. Wzruszenie ogromne. Spełniło się prawie niemożliwe. Strzelam sobie fotkę i jadę dalej. Spotkanego rowerzysty pytam o drogę. Jadę nad Tybrem. W południe docieram w okolice zamku Anioła. Mój zegarek który ma funkcję temperatury nie wytrzymuje i robi się czarny. Jest powyżej 50°C. Dla ochłody kupuję sobie pyszne lody. W końcu znalazłem się na placu bazyliki św. Piotra. Zdjęcie robi mi Holender, który sam mnie zaczepił. Co ciekawe drugą i ostatnią osobą z którą tam rozmawiałem był także Holender.
Udaję się na swój wcześniej zarezerwowany nocleg przy parafii ss. Protomartirii Romani (Pierwszych Męczenników Rzymskich) na via Innocenzio XI. Chwilę muszę tam poczekać ponieważ wszystko jest zamknięte. Później przychodzi Albańczyk Georgio i prowadzi mnie do pokoju. W domu pielgrzyma jest jeszcze tylko jeden Włoch. Do bazyliki św. Piotra mam 20 minut pieszo. Przede mną 3 całe dni w Rzymie.